wtorek, 30 listopada 2010

Odcinek 12 'Marny ze mnie kucharz'



- Och, to takie piękne, dziecko i ślub, nawet nie potrafisz sobie wyobrazić, jak ja im mogę zazdrościć. Ale kocham Vienę jak siostrę i życzę jej wszystkiego pięknego. Ciotka ze mnie będzie marna, ale może jakoś razem damy radę. Prawda ?
- No ja tam nie wiem, czy taka do końca marna. Jak dla mnie najpiękniejsza i najinteligentniejsza osoba na świecie, nie może być marną ciocią! - w tym momencie musiałem ją przytulić tymi moimi brudnymi rękami. Z minuty na minutę ta dziewczyna coraz bardziej mnie zaskakiwała i do siebie przyciągała jednocześnie. Chyba nigdy wcześniej nie znałem dziewczyny, która wzbudzała by we mnie podobne uczucia.
- Ej, ej no już wracaj do kucharzenia, bo trochę głodna już jestem. - spojrzała na mnie i jak zwykle się uśmiechnęła. Nie wiele myśląc wróciłem do jak to ona określiła "kucharzenia". Ciekaw jedynie teraz byłem co z tego wyjdzie, bo jak dotąd ni. Ale starałem się wykonywać wszystko dokładnie tak jak w przepisie, ugnieć to ugnieć i tyle. Uśmiechałem się teraz sam do siebie. Tymczasem Angelika poszła usiąść do kompa i poserfować po dzikich falach internetu. Krok po kroku wykonywałem to co w przepisie było napisane. Nadszedł czas wsadzić to wszystko do piekarnika na 25 min. Czekałem i z nadzieją patrzyłem na piekarnik. Nadeszła jednak oczekiwana przeze mnie chwila-wyjęcia mojego wytworu. Okazało się, że całkowicie spaliłem przepis-ta pizza wyszła bardzo wodnista. Najgorszym teraz dla mnie zadaniem było powiedzenia Angelice wszystko. Sam do siebie w myślach się śmiałem.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


Oczekiwałam i oczekiwałam na mój śniadanio-obiad, ale jakoś nie mogłam się wciąż doczekać i wreszcie postanowiłam sprawdzić, co tam w kuchni tak właściwie się dzieje. Wstałam od kompa i po cichu udałam się w poszukiwaniu mojej pizzy. Ha! Ale zobaczyłam tylko Ville pochylającego się nad jakąś papką, co zapewne miało być moim pożywieniem dziś. Na początku zaczęłam się sama do swoich myśli uśmiechać. Później, nawet nie zauważyłam kiedy mój kucharz zaczął się śmiać razem ze mną. Wreszcie nie wytrzymałam i zaczęłam rozmowę na temat wy produkowanej przez Ville'go pizzy:
- Ja mam takie małe pytanko. Czy ta pizza to jest zjadliwa czy nie bardzo? - nadal się śmiałam. A Ville popatrzył na mnie, zaczął się śmiać i zaczął kręcić przecząco głową, a następnie dodał:
- Ale jeśli chcesz spróbować szczęścia, to bardzo proszę. Choć nie polecam, bo jak widać na załączonym obrazku raczej nie będzie ze mnie kucharza. Ale nie martw się, może zamówimy coś do jedzenia do domu? - popatrzyłam na niego i mimo woli się uśmiechnęłam. Dopiero teraz zauważyłam, że na nosie ma ciasto pizzy.
- Najpierw wytrzyj sobie nos - pokazałam mu język i dodałam:
- Z Ciebie kucharza nie będzie, ale widzę, że w lodówce są jajka, zaraz zrobię jakąś jajecznicę. Nie trzeba nic zamawiać, damy sobie radę z tym co jest.
- Och, dobrze, że Cię mam, inaczej bym, zginął.
- E tam, po prostu zamówił byś jakieś fast-food'y i tyle.
Hmmmm. Myślał, że nabiorę się na takie podchody. O nie, nie kochaniutki, żeby mnie zadowolić będziesz musiał się trochę bardziej postarać. W końcu życie ze mną nigdy nie było łatwo. Cały czas sprawiałam rodzinie jakieś problemy. Zawsze uwagi, nie chodziłam do szkoły i jakieś bijatyki z kolegami. Ja nawet nie wiem jak moi rodzice to wytrzymali?! Ale Angelika, wracaj na ziemię! Trzeba zrobić jedzenie! Nawet nie zauważyłam kiedy Ville wyszedł, no tak jak zwykle odpłynęłam. No, ale teraz trzeba się wziąć za pracę. Pokroiłam drobno cebulę i jakąś wędlinę, która była w lodówce. Wrzuciłam to wszystko na rozgrzaną patelnie i dodałam jajka. Bardzo proste, a jakie smaczne. Zapach już unosił się w powietrzu. Przywiedziony nim przyszedł mój kucharz. Uśmiechnął się i powiedział: 
- No jak smakuje, tak jak pachnie, to od razu poproszę dokładkę! 
- O nie ma sprawy! Specjalnie zrobiłam więcej. Tylko pamiętaj, bo musisz dbać o linię, żebyś odleciał. 
- E tam. Czasem to i ja mogę zaszaleć. A teraz poproszę o moją porcję, bo jestem bardzo głodny. - uśmiechnął się zawadiacko, wziął talerz i przyniósł mi. 
- No to mi się podoba. Grzeczny chłopiec. 
- Jak zawsze! 
Nałożyłam mu cały talerz jajecznicy i uciekł. Zaczęłam znów się z niego śmiać. Co za człowiek! Drugiego takiego nie ma na tym świcie. Dzięki niemu non stop się śmieję. Nałożyłam również sobie i poszłam za moim małym Ville do pokoju.  Biedulka taki był głodny, że zanim doszłam z jego talerza wszystko znikło. Byłam w szoku. Ma chłopak tempo, nie ma co. 
- Jak tam smakowało chociaż? 
- Oczywiście, ale niestety już nic więcej nie zjem. Czuję się taki ciężki. 
Położył się na łóżku i dodał: 
- Chyba muszę trochę się położyć, bo zaraz pęknę. 

piątek, 15 stycznia 2010

Odcinek 11 'Popatrzył na mnie wzrokiem skarconego kota!'

Bez słowa zapięłam śpiwór, ukradkiem śmiałam się tak, żeby przypadkiem tego nie zauważył. Wreszcie nie wytrzymałam, wybuchłam śmiechem, Ville popatrzył na mnie wzrokiem skarconego kota i już w tej chwili nie mogłam się opanować, śmiałam się tak dobre parę minut, a Ville leżał w zapiętym śpiworze i właściwie chyba sam nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Ja w tym momencie byłam w swoim żywiole. Znów zeknęłam na niego, minę dalej miał smutną.
- No dobra, dobra. Już Cię rozpinam, tylko bez takich chamskich zalotów poproszę, jak wtedy przez sen! Bo tym razem Ci to już nie przejdzie. - jego mina? Hmmmm. Teraz śmiał się razem ze mną. Popatrzył swoim tajemniczym wzrokiem i powiedział:

- A co nie podobało Ci się ?

- Niiiiiiie! To było wymuszone i straszzzzznie śmieszne...! - znów zaczęłam się śmiać. Tego ranka miałam wspaniały humor. Ranka? Hmmm. Już prawie cała noc przeleciała, może należałoby w końcu jednak pójść spać? Sama już nie wiem w sumie czy jest sens, ale w sumie przydałoby się po tak ciężkim dniu zregenerować swoje siły. Po chwili dodałam jeszcze:

- Kochanie, musimy iść spać, chociaż na chwilę, przecież już świta prawie, a my nawet minuty tak na dobrą sprawę spokojnie nie pzespaliśmy, a po dzisiejszych przeżyciach i Tobie i mnie należy się odrobina snu. Czy zgadasz się ze mną?

- Tak, tak to bardzo dobry pomysł, bo jestem wykończony. Dobranoc słońce. - Przytulił mnie, szepnął "Kocham Cię" i ułożył się koło mnie. Oboje przykryliśmy się i każde z nas odwróciło się do siebie plecami. Nasze tyłki tylko się stykały...
Szybko usnęłam, w końcu byłam taka zmęczona.
Pierwsze co zrobiłam, gdy moje oczy się otworzyły, sprawdziłam, czy po drugiej stroni łóżka ktoś leży... Otóż zdziwiłam się, bo nikogo nie było, później sprawdziłam, czy mam ubranie, otóż moją pidżamę miałam na sobie. Dlaczego więc Ville zwiał? To pytanie było ciekawe i jak narazie nie potrafiłam na nie odpowiedzieć, no nic postanowiłam iść spać dalej.
~*~*~*~*~

Ciekaw jestem czy jeszcze się nie obudziła? Wkońcu już ładną chwilę mnie nie ma, ale będzie mi musiała to wybaczyć, ponieważ mam zamiar jej zrobić jakieś śniadanie, jakie wyjdzie nie wiem, ale przynajmniej postaram się, aby było to zjadliwe... Krążyłem od sklepu, do sklepu, aby znaleźć coś co mogłoby jej smakować. Tylko hmmmm. Co to może być? Wreszcie wybrałem, zrobię pizzę z szynką i pieczarkami, powinno jej smakować o ile nie jest na diecie. Pomyślałem, tu o tym jaka ona jest chuda i zacząłem się po prostu śmiać. Normalnie nie mogłem się opanować, aż ludzie w sklepie się na mnie patrzyli. Ale cóż, widzą szczególny okaz to się patrzą. Dochodziła już godzina 14, długo spałem i jeszcze te nieszczęsne zakupy, hoho, ciekaw jestem jak moja pizza na śniadanio-obiad będzie smakować? Wracałem do mieszkania z pełnymi siatami, byłem przeszczęśliwy i wesoły. Oh, jak bardzo mi tego brakowało... Otwierając drzwi usłyszałem, że ktoś buszuje po mieszkaniu, było jasne, że Angelika się obudziła.

- Cześć kochanie. Jak się spało?

- A dobrze, dziękuję. Gdzie byłeś? Hmmm?

- W sklepie. Pomyślałem, że będziesz głodna. Co sądzisz o pizzy z szynką i pieczarkami?

- Ehhh. Nie jadam szynki, ale dla Ciebie mogę zrobić wyjątek. W końcu czasem muszę być posłuszna. - uśmiechnęła się i wróciła do łóżka.

- Nie czasem tylko zawsze. W końcu teraz jesteś już tylko moja!
- Rozważę twoją propozycję.
- Ossssssz ty!

Zaczął dzwonić jakiś telefon, no tak to mój. Całe ręce brudne, jak ja odbiorę?

- Mogłabyś się zająć odebraniem mojego telefonu? Jest w mojej kieszeni!
- Jasne! - pogrzebała w mojej kiszeni. Wyciągnęła telefon, szeppnęła "to Matti" i odebrała. "Cześć Matti, tu Angelika... To wspaniała wiadomość... Kiedy i gdzie? ... Jasne, że się zgadzamy, i ja i Ville... Do zobaczenia". Cała promieniała ze szczęścia.

- Słuchaj, Matti i Viena biorą ślub! Jutro, muszą się śpieszyć, bo ich dziecko niedługo chce wyjść! Jesteśmy świadkami, oczywiście! Co ty na to?

- To wspaniała wiadomość, tak bardzo cieszę się ich szczęściem.


__________
teraz postaram się częściej dodawać odcinki. ten jest krótszy od poprzednich i mało ciekawy powiem szczerze, ale takie też się zdarzają. pozdrawiam ;* i czekam na opinie^^

środa, 14 października 2009

Odcinek 10 'Już na zawsze MY!'

Leżałam i myślałam, a on wciąż zerkał na mnie ukradkiem. Chyba myślał, że tego nie widzę... Niestety, nie udawało mu się zerkać na mnie tak, aby teg przypakiem nie przyuważyła. Wreszcie, po chwili tajemniczego zerkania i ciszy, nie wytrzymałam.
- Słuchaj no, czy ja jakoś dziwnie wyglądam teraz? A może chcesz, żebym sobie poszła czy jak? Bo już nie wiem o co Ci chodzi, cały czas tak na mnie zerkasz! - spojrzałam mu prosto w Jego piękne, bystre oczy. I czekałam na odpowiedź, czekałam aż po chwili zaczął mówić.

~*~*~*~*~

Czy ona naprawde myśli, że jestem aż tak pustym człowiekiem? Jak może myśleć, że nie chcę, aby ze mną została, ależ owszem chcę! Chcę, żeby została ze mną nawet na zawsze, żebym, już nigdy nie widział jej smutnej, chce dać jej tyle szczęścia ile tylko będzie mogła ode mnie wziąść i ile tylko będzie chciała i potrzebowała. W życiu nie spotakałem dziewczyny, która tak szybko sobie mnie owinęła wokół palca, może właśnie to jest w niej takie nie zwykłe? Ale chwila, przecież zadała pytanie, Ville należałoby odpowiedzieć! Ochhh, ale ja rozkojażony jestem!
- Tak, tak już moment odpowiadam na twoje pytanie. Tylko, jeśli mogłabyś to powtórz je, bo się zamyśliłem! - ale głupio odpowiedziałem, teraz pewnie sobie pomyśli, że jej nie słucham. A ja wręcz nie mogę przestać o niej myśleć...
- Ahh no dobra. To może skończmy temat i idźmy spać... - och, skąd ja wiedziałem, że tak bedzie. To było po prostu do przeiwdzenia.
- Nie, nie. Dokończymy to! Tylko powtórz twoje pytanie, proszę. - stanowczo z lekkim uśmiechem odpowiedziałem. Sekretnie przesłałem jej oczko i po chwili zebrała się do ponownego zadania pytania.
- A więc, pytałam czemu tak na mnie zerkasz? Czy może jakoś dziwnie wyglądam? - z lekkim uśmiechem odpowiedziałam, a po chwili dodała:
- I jeśli możesz, to czasem mnie słuchaj, bo strasznie nie lubię się powtarzać.
Koljny raz mnie zbeształa, co za kobieta! Nie wiem, sam co mam jej powiedzieć, to że nie mogę się na nią napatrzeć i, że cieszę się, że została? Czy może powiedzieć, że jest piękna? Sam już kompletnie nie wiem co mam robić. Ale chyba muszę odpowiedzieć i to szybko, bo gdy spojrzałem na nią była cała czerwoną ze złości, patzryła na mnie jakbym co najmniej zasłużył sobie na jeszcze jedno zbesztanie. Więc znów szybko zacząłem mówić:
- No więc nie złość się na mnie, po prostu chciałem się chwilę zastanowić na odpowiedzią! I proszę Cię, przez chwilę nie przerywaj mi, dobrze?
- Dobrze, obiecuję, że się postaram. - na jej cudownej buźce pojawił się ten zawadiacki uśmiech, który tak mi się podobał.
- Angelika, patrzę się tak na Ciebie ukradkie, ponieważ wciąż nie mogę się na Ciebie napatrzeć i bardzo się cieszę, że jednak zostałaś i nie zostawiłaś mnie samego. Nawet nie jesteś w stanie sobie wyobrazić, ile to dla mnie znaczy... Naprawde spadłaś dla mnie jak gwiazda z nieba. Nie wyobrażam sobie, żebys teraz, od tak sobie po prostu wyszła. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł Cię teraz stracić, wiem, że to głupie, ale naprawde mówię, to co czuję. Jesteś mi po prostu niezbędna do życia. - popatrzyłem na nią, a w jej oczach jakże pięknych i bystrych kręciła się łezka. Popatrzyłem na nią z uśmiechem i po prostu ją przytuliłem. Bez słowa trwaliśmy w takiej pozycji dobrą chwilę, nie chciała mnie puścić i nie chciała, abym zobaczył to, jak płacze.
- Nie płacz, jeśli powiedziałem coś, co Ci się nie podoba, to po prostu mi to powiedz, zrozumie. A przynajmniej się postaram. Jeśli sprawiłem Ci przykrość moimi słowami, to przepraszam, naprawdę nie chciałem. - spojrzała na mnie, otarła łzy i położyła dłoń na moich ustach. Nie wiedziałem co mam zrobić, popatrzyła mi głęboko w oczy i zaczęła mówić.
- Ville, jesteś jedyną osobą na tym świecie, która tak naprawde się mną chce zaopiekować. Dziękuję Ci za to, tak strasznie Ci dziękuję! Uwierz mi, że bez Ciebie być może teraz by mnie już tu nie było... Jesteś tak wspaniały, tak wyrozumiały. Moje życie, bez Ciebie teraz gdy Cię poznałam nie miałoby sensu. Och jak ja się cieszę, że zapukałeś do moich drzwi. Z tamtą chwilą zmieniło się całe moje życie. Jesteś jak mój anioł, będę codzień dziękować Bogu za to, że mi zesłał Ciebie! - o masz Ci los, jestem jej potrzebny! Tak, tak jesteśmy sobie niezbędni. Nie wytrzymam bez niej i ona też nie chce beze mnie być! Chyba powinniśmy przejść do kolejnego etpau, Boże proszę Cię pomóż mi, pozwól mi być wreszcie szczęśliwym, właśnie z nią, z Angeliką. To taka wspaniała dziewczyna. Leżałem z zamkniętymi oczami i modliłem się żeby mi się udało, tak bardzo chciałem tego. A Angelika wciąż leżała koło i mnie i zerkała co ja robię. Moje zachowanie mogło być dla niej trochę dziwne... Nie ma co muszę wreszcie wyznać jej to, co czuję. Bez żadnego owijania w bawełnę zacząłem mówić:
- Angelika, wiesz, że jesteś dla mnie wszystkim ? Mam do Ciebie jedno pytanie, czy chciałabyś zostać moją dziewczyną? Wiem, że... - i nagle mi przerwała.
- Nic nie wiesz! Kochany, jasne, że chcę! O niczym tak nie marzę jak o tym by już na zawsze z Tobą zostać. Już na zawsze tylko MY!
Kocham tą dziewczynę! Kocham ją tak strasznie mocno! Nagle, bez żadnych ostrzerzeń wpadliśmy sobie w objęciach i po cichu szepnąłęm w jej ucho : "Kocham Cię".

~*~*~*~*~

Gdy usłyszałam, te piękne słowa, kochałam Go za nie. Chciałam, żeby mnie przytulił i pocałował i na zawsze, żebyśmy już tak trawli, na zawsze już zostali razem. Nie liczyli się dla mnie inni ludzie, liczył się tylko ON i to, że jest teraz ze mną. Obiecał, że mnie nie opuści i ja w to wierzę. Wierzę mu tak jak nikomu innemu na tym świecie. Jest mi najbliższą osobą, jest przyjacielem i teraz już moim chłopakiem! Moim chłopakiem, wciąż nie dociera to do mojego małego mózgu... Och jak to pięknie brzmi... Nagle poruszył się i zwolniliśmy swój uścisk. Nasze usta zaczęły się szukać, tak w końcu się znalazły. Trwaliśmy tak chwilę, chciałam bardzo dobrze zapamiętać tę chwilę, gdyż była ona tak cudowna..
- Kochanie, ale chyba powinniśmy się jeszcze chwilę przespać, przed nami dziś ciężki dzień, trzeba zregenerować trochę sił. - zaproponowałam. Ville popatrzył na mnie ze swoim zawadiackim uśmiechem, który tak bardzo był mi bliski.
- Tak, to bardzo dobry pomysł. To jak zpinasz mnie w ten śpiwór?

- Oczywiście, że tak! Nie masz absolutnie innego wyjścia!

- Dobrze, już dobrze. Poddaję się!




**********************

odcinek, po bardzo długiej przerwie, pisany bardzo spontanicznie! i bez początkowego zamysłu ;) mam nadzieję, że chociaż troszkę się podoba. 

pozdrawiam, Angelika :*